Stado *.*

Stado *.*

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 2



Zajrzałam do boksu Kaprioli, okazało się ze jeszcze spała, dwa kolejne konie również, dopiero w ostatnim z zajętych boksów swoimi przyjaznymi oczkami spoglądał na mnie Cyprys. Był to gniady ogier rasy Angloarabskiej. Jego właściciel kupił go dla swojej córki Elizy, która startowała na nim w WKKW.Cyprys miał ogromny talent do skoków i był wyjątkowo odważny.
Eliza zaś była moją najlepszą przyjaciółką. Poznałyśmy się w wieku 11 lat, na zawodach, na które zabrali mnie rodzice.
Przez te sześć lat, które się znamy wiele się zmieniło, ale nasza przyjaźń przetrwała. Bo nic tak nie łączy ludzi jak wspólna pasja. W naszym przypadku była to miłość do koni. Weszłam cichutko do boksu Cyprysa i przytuliłam się do jego gniadej szyi. Koń zarżał cicho na powitanie. 
Chwyciłam go za kantar i wyprowadziłam przez tylne drzwi stajni wprost na padok.
Uśmiechnęłam się widząc jak radośnie pogalopował na środek pastwiska. Przyszła pora na kolejnego konia, zastanawiałam się jak je obudzić, ale okazało się, że problem rozwiązał się sam.
Jeden z moich podopiecznych już się obudził. 
Był to Altivo, wałach rasy Wielkopolskiej. Jego właścicielką była Rose, 24-letnia instruktorka jazdy w pobliskiej szkółce jeździeckiej, gdzie nie było już wolnych boksów więc zdecydowała się na umieszczenie swojego konia u nas. 
Altivo był koniem odpowiednim dla doświadczonego jeźdźca. Rose była właśnie takim jeźdźcem. Kiedy ich razem widziałam, wiedziałam że tych dwoje doskonale się ze sobą dogaduje.
Zajęłam się czyszczeniem Altivo, ponieważ dzień wcześniej otrzymałam wiadomość, że Rose z rana przyjedzie na nim pojeździć. Zostawiłam go czyściutkiego i przypiętego przy boksie, sama zaś zabrać się za Kaprolę. 
Kiedy weszłam do jej boksu radośnie zarżała i powąchała moją rękę, kiedy ją wystawiłam. Przy czyszczeniu stała grzecznie jak zwykle. Nogi do czyszczenia kopyt również podawała ze spokojem.
No po prostu koń idealny! 
Przeszłam do następnego boksu, w którym przebywała Narnia. Spokojna klacz, którą kupiło pewne miłe małżeństwo dla swojej 12-letniej córki, Adrianny.
Ada, bo tak ją wszyscy nazywali, dopiero uczyła się jeździć, ale wychodziło jej to naprawdę nieźle. Było widać że ma to tego talent. Wypuściłam Narnię na padok, oczywiście inny niż ten na którym pasł się Cyprys. 
Kiedy ponownie weszłam do stajni usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Wyszłam na plac, gdzie zobaczyłam Rose wysiadającą z czarnego Forda.
Była ubrana w czarne bryczesy i czerwoną koszulę w kratę, Na nogach miała cudowne oficerki, a włosy zaplotła w kłosa. 
-Cześć Klara! - Rose przytuliła mnie na powitanie.
-Hej Rose! - Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do jak zwykle rozpromienionej dziewczyny.
-Jak się ma mój Alti?
-Chodź i sama zobacz.- Odparłam.
Weszłyśmy do stajni, Rose od razu podeszła do swojego ulubieńca. Altivo zarżał na powitanie.
-Jaki czyściutki!- Zawołała dziewczyna- Dzięki że mi go wyczyściłaś. Idę po sprzęt i lecimy na maneż.
-Pomóc ci z siodłaniem?
-Nie trzeba, dam radę. - mówiąc to zniknęła w siodlarni.
Poszłam za nią z zamiarem osiodłania Kaprioli, Weszłam do siodlarnie, w której znajdowały się wszelkie środki służące do pielęgnacji koni,sprzęt, toczki i sporo innych rzeczy. Siodła były powieszone na hakach, na ścianie. Toczki leżały na półce, a czapraki były starannie ułożone. Pod oknami znajdowały się dwa wysłużone fotele i mały stolik. Na ścianach powieszone były również nagrody i obrazy z końmi, malowane niegdyś przez moją mamę.
Wybrałam dla mojej klaczy niebieski czaprak i owijki pod kolor. Osiodłałam Kapriolę, a Rose w między czasie uporała się z Altim. Wyprowadziłam klacz na maneż, który znajdował się za stajnią, było stamtąd doskonale widać rozciągające się dookoła lasy.
Zamknęłam za sobą bramę, po czym zajęłam się strzemionami i popręgiem, kiedy już wszystko było gotowe, wsiadłam na klacz.
Zaczęłam od leniwego stępa, zrobiłam parę ćwiczeń rozciągających, po czym przeszłam do kłusa anglezowanego. Rose w tym czasie pokonywała błyskawicznie przeszkody. Ona i Altivo byli naprawdę niesamowici. Jechałam tak zapatrzona na nich, aż poczułam ból w prawej nodze. No tak, zapomniałam skręcić w lewo, więc pozbawiona kontroli klacz  pokłusowała za blisko ogrodzenia.
Zrobiłam woltę i tym razem przypilnowałam naszej odległości od ogrodzenia. 
W narożniku postanowiłam zagalopować, pierwsza próba nie powiodła się, klacz tylko przyspieszyła kłus. Jednak za drugim razem wyszło idealnie.Galopowałam najpierw w pełnym dosiadzie, lecz potem zmieniłam go na pół-siad.Po paru okrążeniach zdecydowałam się na skok.
Nakierowałam klacz na 80-centymetrową przeszkodę. Kapriola wybiła się nieco za wcześnie, ale pokonałyśmy okser bez zrzutki.
Najechałam na kolejną przeszkodę, tym razem było to 100 centymetrów.Klacz wybiła się w idealnym momencie i pokonałyśmy przeszkodę bezbłędnie.
Poklepałam ją w nagrodę, po czym przeszłam do kłusa, a w końcu do stępa z luźną wodzą. Kiedy zsiadałam Rose nadal jeździła w najlepsze, postanowiłam jej nie przeszkadzać, więc szybko wyprowadziłam klacz z maneżu.
W stajni rozsiodłałam i porządnie wyszczotkowałam Kapriolę, po czym wyprowadziłam ją na padok do tarzającej się w najlepsze Narni.
Mając chwilę czasu przysiadłam na ogrodzeniu i obserwowałam galopujące po padoku konie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz