Stado *.*

Stado *.*

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 4



Dźwięki rozmowy dobiegały zza drzwi jadalni.
-Klara kocha to miejsce! To jej dom! Nie może jej pani tego zrobić.- Usłyszałam głos Nory.
-Nie jesteś tu od mówienia mi co mogę robić, a czego nie. Wracaj lepiej do pracy i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. -To zdecydowanie był piskliwy głos Konstancji.
Nastała chwila ciszy, po której usłyszałam szpilki Konstancji przemierzające pomieszczenie.
Wyszłam pospiesznie na dwór, żeby nie przyłapała mnie na podsłuchiwaniu.
Oparłam się o balustradę tarasu. O czym one rozmawiały? Z pewnością miało to związek ze mną.
Co Konstancja chce zrobić z moim domem.
Wiedząc, że mam obowiązki postanowiłam nie myśleć o tym w tej chwili.
Przeszłam przez stajnię i wyszłam na padok, który znajdował się tuż za nią.
 Zobaczyłam Narnię, na której na oklep stępowała Ada.
-Ada! Chcesz znowu spaść? -Podeszłam do dziewczyny.
Kiedy mnie zobaczyła szybko zeszła z klaczy.
-Przepraszam, Bardzo chciałam jeszcze na niej pojeździć.
-To mogłaś zaczekać na mnie.Wiesz co twoi rodzice by mi zrobili gdyby coś ci sie stało? -Tak naprawdę nie byłam na nią zła, chciałam tylko żeby zaczęła mnie w końcu słuchać.
Dziewczynka posmutniała.
-Nic by mi się przecież nie stało -Odparła naburmuszona.
-Nie rób tak więcej, możesz jeździć tylko pod moim nadzorem.
-To mogę jeszcze pojeździć?
Spiorunowałam ją wzrokiem i ruszyłam w stronę stajni. Ada podążyła za mną i dorównała mi kroku.
-Przepraszam, nie denerwuj się -Powiedziała potulnie i zrobiła jedną z tych min, które małe dzieci robię po jakimś przewinieniu.
Nie potrafiłam się na nią gniewać.
-No dobrze, ale żeby mi to było ostatni raz. Chcesz jeszcze coś porobić czy już jedziesz?
-Mam jeszcze chwilę czasu.
-Ok, to wyczyść swój sprzęt.
-To ma być kara? -Ada zaczęła się śmiać i ruszyła w podskokach w stronę stajni.
Reszta dnia upłynęła bardzo spokojnie. Po ukończeniu swoich zajęć Adrianna pojechała do domu.
Ja zaś do późnego wieczora pracowałam przy koniach. Głównie dlatego, że nie chciałam wchodzić w drogę Konstancji.
W końcu jednak musiałam wrócić do domu.
Weszłam cicho tylnym wejściem, starałam się zrobić jak najmniej hałasu. Kiedy byłam mniej więcej w połowie schodów usłyszałam ten piszczący głos.
-Klara! -Usłyszałam.  Odwróciłam się i zobaczyłam osobę, której za wszelką cenę chciałam uniknąć.
Konstancja stała na dole schodów. Ubrana była w białą sukienkę, czarne szpilki i chyba tonę biżuterii.
Miała figurę modelki i była bardzo wysoka. Jej blond włosy były upięte szykownego koka.
Konstancja zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głowy. Zdałam sobie sprawę z tego, że po całym dniu pracy wyglądam pewnie koszmarnie. No cóż, nie wszyscy mogą się stroić i odpoczywać całymi dniami.
-Wszędzie cię szukałam. -kłamała, wiadomo przecież, że jak mnie nie ma w domu to z pewnością jestem w stajni. Wcale mnie nie szukała.
-To coś kiepsko ci poszło -Odburknęłam.
-Chodź, musimy porozmawiać -Powiedziała i o dziwo nie zwracając uwagi na moje pyskowanie, poszła do biblioteki.
Nieco zdziwiona poszłam za nią.
-Gdzie jest wujek Klemens? -Zapytałam wchodząc do biblioteki.
-Pracuje w swoim gabinecie, nie przeszkadzaj mu.
Stanęła na środku pomieszczenia i gestem kazała mi usiąść na fotelu, kiedy to zrobiłam zaczęła:
-Mam do ciebie pewną sprawę. -Widząc, że nie wykazuję większego zainteresowania kontynuowała.- Jutro ma się odbyć pewna ważna kolacja. Twój wujek ubzdurał sobie, że twoje towarzystwo jest tam potrzebne. Chciałam jeszcze zaznaczyć, że to bardzo ważna kolacja -Powtórzyła kładąc nacisk na słowo "bardzo". - nie ukrywam, że bardzo bym się cieszyła, gdybyś mu grzecznie odmówiła uczestnictwa w tej kolacji.-Uśmiechnęła się przebiegle.,
Już wcześniej się zdarzało, że Konstancja proponowała mi pieniądze w zamian za nieobecność na różnych uroczystościach. Jednak byłam bardzo ciekawa, czy to co udało mi się dzisiaj podsłuchać ma jakiś związek z tą bardzo ważną kolacją.
-Widzisz bo wydaje mi się, że chcę pójść na tą kolację. -Uśmiechnęłam się do niej szyderczo.
-Chyba się nie zrozumiałyśmy, Oczywiście dostaniesz ode mnie dodatkowe kieszonkowe.
-Kieszonkowe mam  wystarczająco duże, by móc ci odmówić. Wybieram się na tą kolację -Powiedziałam.
-Widać było, że już ją dosyć zdenerwowałam. Wbiła we mnie swój pełen nienawiści wzrok.
-Nie wstyd ci za siebie? Narobisz Klemensowi wstydu, nie potrafisz się zachować.
-Wydaje mi się, że już się do tego przyzwyczaił. -Zaśmiałam się.
-No dobrze, mała materialistko, podwójna stawka.
Byłam rozbawiona ale też zaciekawiona całą tą sytuacją. Co takiego chciała przede mną ukryć?
-Chyba jednak pójdę, -Powiedziałam i szyderczo wydęłam usta, po czym wstałam i wychodząc powiedziałam tylko: -Miłej nocy Konstancjo.
Poszłam na gorę zadowolona z tego, że udało mi się jej dogadać.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamę. Leżąc w łóżku zastanawiałam się co ubrać na jutrzejszą kolację.

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie czytam je 6 raz ❗️💟

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne nie jest, :D dopiero się rozkręca, ale ciesze się że komuś się podoba :D

      Usuń